Gwiazda wśród "Gwiazd"
Przyjęło się mówić, że dobry gospodarz
podaje gościom przez całe przyjęcie równie doskonałe wino. O organizatorach
Forum Musicum można śmiało powiedzieć, że „dobre wino” zachowają dla melomanów aż
do końca festiwalu.
Wczorajszy
recital klawesynowy Ewy Mrowcy bez wątpienia pozostanie na długo w pamięci zgromadzonych w Sali Kameralnej NFM
słuchaczy. Piękny tytuł wydarzenia - Laboratoire
de la Petite Galerie - przeniósł nas w wyobraźni do bogato zdobionej w
mitologiczne postaci centralnej części Wersalu. To w niej odbywały się (w
wąskim gronie najbliższych i przyjaciół Ludwika XIV) koncerty organizowane
przez Madame de Maintenon. Markiza de Maintenon, a właściwie Franciszka d’Aubigné, była przez jakiś
czas faworytą króla. Po śmierci królowej Marii Teresy została nawet drugą żoną
monarchy (związek morganatyczny).
Sala
Kameralna, jak również niezwykle intymne brzmienie znakomitego klawesynu Bruce’a
Kennedy’ego (Castelmuzio 2016), wykonanego wg modelu Pascala Taskina (Paryż 1769), lecz przede wszystkim
wirtuozowski recital Ewy Mrowcy sprawiły, że przez ponad godzinę byliśmy w
innej epoce. Ze współczesnego Wrocławia teleportowaliśmy się do czasów
francuskiego baroku, pełnego wirtuozerii, patosu, ornamentów, bogatej faktury
instrumentalnej, dworskich tańców, ale też inspirowanego motywami rustykalnymi.
Artystka
przygotowała ciekawy i różnorodny program, w którym nie zabrakło tak znaczących
dla kultury muzycznej francuskiego baroku nazwisk, jak m.in.: Jean-Henry d’Anglebert
(kompozytor i wirtuoz należący do słynnej grupy klawesynistów francuskich),
Antoine Forqueray (królewski kapelmistrz, kompozytor i słynny gambista),
Jean-Philippe Rameau (bodaj najlepszy i najbardziej znany francuski kompozytor
i teoretyk muzyki tej epoki), czy Jacques Duphly (klawesynista, organista,
kompozytor i słynny pedagog). Od niemenzurowanego (sposób notacji muzycznej swobodniejszy
od tradycyjnej), „zamglonego”, w charakterze improwizacyjnego Preludium g-moll ze zbioru Pièces de clavecin d’Angleberta Ewa
Mrowca przeszła do dzieł Jeana Nicolasa
Geoffroy’a ze zbioru Livre de pièces de
clavessin. Oprócz typowych barokowych tańców (Sarabande) czy ostinatowych wariacji (Chaconne) usłyszeliśmy w jej interpretacji skoczny, figlarny Taniec chłopski i idylliczne, zalotne, ale
też swawolne trzy Pieśni pasterki. Z
nich wszystkich najbardziej interesująca wydała mi się trzecia, do której
artystka interesująco dobrała barwę instrumentu. Z miniatur Forqueray’a
najbardziej spodobały mi się La Bellmont
(bogata harmonicznie, nasycona chromatyką) oraz silnie skontrastowana, raz
odważna w charakterze, raz płochliwa Portugalka.
W
utworach Rameau Mrowca zademonstrowała imponującą wirtuozerię i na tym
mistrzowskim poziomie utrzymała się już do końca recitalu. Pod jej palcami namiętny
Courante, kapryśna Sarabanda czy dzieła ilustracyjne (wirtuozowskie
Wiry, zabawna, pełna repetycji pojedynczych
dźwięków i akordów Kura, czy Dzicy) były znakomite. Gwiazdy Michela Corrette’a, mieniące się
od różnorodnych barw i bogatej faktury, oraz Chaconne Jacquesa Duphly’ego stały się natomiast prawdziwym Le grande finale gwiazdy tego wieczoru.
Ewa Mrowca udowodniła tym koncertem, że należy do grona najlepszych polskich klawesynistów.
Jestem pewna, że również w ojczyźnie Rameau doceniono by kunszt, z jakim
prezentuje wielką sztukę klawesynistów francuskich.