Miłość od pierwszego słyszenia



W ostatni dzień roku 2018, buszując w Internecie, przypadkowo trafiłam na materiał z fragmentem Codexu Faenza. Przy fantastycznym klawicyterium (autor: Roberto Livi) zobaczyłam niesamowitego artystę, który grając znajdował się w świecie zupełnie innym od rzeczywistego, jednocześnie nie tracąc przy tym ani procenta precyzji. Na zalanym słońcem dziedzińcu Palazzo Fronzi w Pesaro, obok stóp Włocha, spacerowały żółwie. Od pierwszych sekund zakochałam się w tym filmiku.

Późna jesień i zima w moim kraju to najtrudniejsze miesiące. Mało słońca, krótkie dni, aura wyjątkowo depresyjna (zimno, wilgotno, nieprzyjemnie). Nic więc dziwnego, że gorący temperament człowieka z Południa rozgrzał wtedy moje serce. Zaczęłam szukać więcej i znalazłam w Internecie mnóstwo nagrań Fabia Antonia Falconego. Kolejnym krokiem, jaki zrobiłam, było zaproszenie go do grona moich znajomych na Fb. Przedstawiłam się, pogratulowałam mu talentu i zapytałam, czy mogłabym otrzymać od niego jakiś album do zrecenzowania. Wielcy artyści bywają skoncentrowani na sobie, wręcz narcystyczni. Najczęściej nawet nie odpisują. Fabio był zupełnie inny. Najkrócej rzecz ujmując był stuprocentowo normalny. Ucieszył się i odrzekł, że wyśle mi swoje trzy albumy. Od tego czasu rozmawiałam z nim wielokrotnie. Zawsze był miły i pomocny. Jego płyty to najpiękniejszy prezent imieninowy, jaki otrzymałam w tym roku. Na pierwszej okładce, którą zobaczyłam po otworzeniu koperty, była papryczka chili. W tym „pikantnym” albumie znajdowały się dzieła kompletnie nieznanego w Polsce Antonia Valentego. Był wtedy koniec stycznia, na dworze mróz, a mi od razu zrobiło się cieplej. Zwłaszcza, gdy usłyszałam muzykę.

Długo zastanawiałam się nad tym, czy pisać recenzję wszystkich trzech płyt Falconego na raz. Stwierdziłam jednak, że lepiej będzie powtórzyć na moim blogu to nazwisko, bo Fabio zasługuje na to, by pisać o nim wielokrotnie. Zwłaszcza że niedawno nagrał kolejną świetną płytę (z sonatami Alessandra Scarlattiego). Tak więc dziś, na dobry początek Państwa przygody z Falconem, chcę wspomnieć o dwóch Antonich. Najpierw o wykonawcy, a potem o kompozytorze.

Pierwszy Antonio

Fabio Antonio Falcone (urodzony w Basilicata, południe Włoch) to gruntownie wykształcony artysta. Grę na instrumentach klawiszowych studiował pod kierunkiem takich profesorów jak: Maria Luiza Baldassari i Jesper Bøje Christensen (we Włoszech) oraz  Francis Biggi i Kenneth Weiss (w Szwajcarii). Nie sposób zapomnieć również o jego studiach w Holandii, u legendarnego Boba van Asperena. Klawesynista (i organista) w swoich projektach koncentruje się głównie na renesansie i baroku, a konkretnie na XVI-wiecznej włoskiej muzyce na instrumenty klawiszowe, a także na barokowym repertuarze wokalnym i instrumentalnym. Jest członkiem i założycielem kilku zespołów. Występuje także jako solista oraz realizator basso continuo z wieloma grupami na międzynarodowych festiwalach i licznych koncertach. Falcone nagrywa płyty CD dla różnych wytwórni, zaś jego albumy są cenione przez krytyków muzycznych z różnych krajów i nadawane przez najbardziej znaczące europejskie stacje radiowe (m.in. przez: BBC, RAI RADIO 3, France Musique, BR-Klassik, WDR3, RTVE). Z nagród indywidualnych, jakie otrzymał, warto wymienić trzecie miejsce i nagrodę specjalną za najlepsze wykonanie XVII-wiecznej włoskiej kompozycji na Gianni Gambi National Harpsichord Competition w Pesaro w 2007 roku. Wraz z mandolinistką (Anna Schivazappa) w 2012 roku Falcone założył zespół Pizzicar Galante. W 2015 roku powołał do życia także L'Amorosa Caccia, grupę, z którą wykonuje repertuar instrumentalny i wokalny z okresu renesansu, ze szczególnym uwzględnieniem włoskich frottoli i madrygałów. I to właśnie ten zespół jest  również bohaterem płyty, o której już za chwilę…

Drugi Antonio

Z eseju Falconego, jaki możemy znaleźć w książeczce z płyty, dowiadujemy się o interesującym kompozytorze, który nawet w swojej ojczyźnie nie jest bardzo dobrze znany, gdyż w źródłach historycznych zachowało się o nim niewiele informacji. Antonio Valente urodził się prawdopodobnie ok. 1520 roku, a zmarł nie później niż w 1601 roku. Mieszkał w Neapolu i był niewidomy od urodzenia. Wirtuoz klawesynu i organów w latach 1565-1580 pracował jako organista w kościele Sant' Angelo w Nilo u kardynała Brancaccio. Już za życia ceniono go jako wykonawcę i kompozytora.

Zachowały się dwa zbiory dzieł Valentego. Pierwszym jest: l'Intavolatura de cimbalo, wydana w Neapolu (Giuseppe Cacchio dall' Aquila, 1576 r.), drugim tabulatura organowa Versi Spirituali sopra tutte le note con diversi canoni spartiti per sonare negli organi... 1580, również wydrukowana w Neapolu. Intavolatura de Cimbalo, oprócz tego, że jest jednym z pierwszych zbiorów stworzonych z myślą o strunowych instrumentach klawiszowych, jest na pewno pierwszym zbiorem tego rodzaju skomponowanym w południowych Włoszech.

Valente był nowatorem. Traktował materiał muzyczny w zróżnicowany sposób (oryginalne prowadzenie linii melodycznych, rozwój dyminucji, różnicowanie faktury klawesynowej od faktury organowej). Kompozytor używał cyfrowego zapisu tabulatorowego, który zasugerował dwadzieścia lat wcześniej Juan Bermudo w Declaracion de instrumentos musicales z 1555 roku. Można rozważać, jak to się stało, że przebywający w Neapolu organista znał tabulaturę stosowaną w Hiszpanii. Jeśli zagłębimy się jednak w historię Neapolu, zrozumiemy wszystko szybko. Miasto to było w tamtych czasach głównym ośrodkiem imperium hiszpańskiego. Zatem między XVI a XVII wiekiem stanowiło jedną z europejskich stolic gospodarczych i kulturalnych.  Pod względem liczebności, w Basenie Morza Śródziemnego Neapol ustępował tylko Stambułowi. To właśnie tutaj krzyżowały się różne kultury. Przenikanie się wpływów sprzyjało w świecie muzyki eksperymentom, zarówno w zakresie form muzycznych, jak też technik kompozytorskich.

W L'Intavolatura de cimbalo autor nawiązuje do stylu kompozytorów piszących na lutnię. Od początku XVI wieku tworzyli oni dzieła oparte na cantus firmus (melodii zaczerpniętej z innego utworu, najczęściej wokalnego, w tym z chorału gregoriańskiego), pieśni (m.in. madrygały), tańce i ricercary. Zbiór Neapolitańczyka również cechuje bogactwo form i nowatorstwo. Oto bowiem Fantazja otwierająca Intavolaturę, choć zachowuje charakter improwizacji, ma konstrukcję polifoniczną. Zwracają również uwagę utwory, inspirowane najbardziej popularnymi pieśniami tamtych czasów. Swoboda, która cechuje stosowane przez kompozytora dyminucje (wirtuozowskie warianty podstawowych tematów muzycznych), podkreśla wielki zmysł melodyczny Valentego. To właśnie ta cecha  jest w jego stylu najważniejsza. Twórca ten również w tańcach jest wielkim melodystą. Valente pozostawał pod wpływem Hiszpanów, nie korzystając z dokonań niemieckiej i francuskiej tradycji muzyki klawiszowej tamtych czasów.

Wirtuozowska płyta

Już ponad pięciominutowa Fantasia del primo tono ukierunkowuje nas na jedną z najważniejszych cech muzyki Valentego. Dzieło to (jak większość utworów na płycie) jest nieustającym solowym, wirtuozowskim popisem. Od początku dostrzegamy wielką wyobraźnię Fabia Antonia Falconego. Artysta bawi się i czasem, i fakturą. W jego grze zachwyca samodzielność wszystkich planów brzmieniowych oraz czytelność ozdobników.

Bardzo ciekawym zabiegiem jest nagranie Qui la dira Adriana Willaerta i Pis ne me peut venir Thomasa Crecquillona w wersji wokalno-instrumentalnej oraz w wersji instrumentalnej (intawolacja na instrument klawiszowy Antonia Valentego). Opracowania Valentego brzmią w interpretacji Falconego swobodniej od swoich pierwowzorów i tajemniczo.

W dalszej części płyty zostały zarejestrowane solowe ricercary o charakterze wirtuozowskim  (np. Recercata del ottavo tono) i dzieła polifoniczne (m.in. Recercata del primo tono) oraz bezpretensjonalnie, selektywnie wykonane tańce. W pamięć zapadły mi również takie kompozycje Valentego, jak Bascia flammignia, czy żywe Lo ballo dell’ intorcia, w których klawesyn dialoguje z fletem. Wzorcowo wykonany został również skomplikowany Recercata del sesto tono  a quattro voce con lo basso in canone a l’ottava del contralto, pod palcami Falconego pełen majestatu i dostojeństwa. Artysta fantastycznie realizuje wszystkie dyminucje. Każdorazowo są one przykładem wielkiej sprawności technicznej, która jednak nie jest nigdy „pustym” popisem, lecz pogłębioną wyrazowo interpretacją i dowodem wielkiej wrażliwości (np. w Tenore grande alla napolitana). Zjawiskowo brzmi wirginał w spokojnej Salve Regina, czy w intawolacji dzieła Pis ne me peut venir Crecquillona, w których odnieść można wrażenie, że Falcone zamiast grać śpiewa.

Nie sposób pisząc o tym albumie nie wspomnieć o znakomitych instrumentach, jakich użyto do realizacji nagrania. Są nimi włoski klawesyn (kopia instrumentu Alessandro Trasuntino, Venezia 1531, zachowanego w Royal College of Music w Londynie) i wieloboczny wirginał (kopia wirginału Domenico da Pesaro, ok. 1550, zachowanego w Berlinie). Oba instrumenty zbudował Roberto Livi. Klawesyn, dzięki zastosowaniu cyprysowej podstrunnicy i gęsich piór, cechuje głęboki ton, zaś wirginał ze względu na niezwykłą lekkość konstrukcji i całkowity brak żeber na płycie rezonansowej, ma  niesamowicie wyrównane brzmienie we wszystkich rejestrach.

I jeszcze dwa słowa o członkach zespołu. Choć większość utworów to dzieła zrealizowane solowo, trzeba wspomnieć, że Falcone zaprosił do współpracy interesujących muzyków. Wyrównany sopran Gulii Valentini, znakomicie nadający się do muzyki dawnej, emocjonalny baryton (Marcos García Gutiérrez), świetne flecistki (Tímea Nagy i Patricia Esteban) i dobrzy gambiści (Stéfanie Houillon i Pablo Garrido) przyczynili się do wysokiego poziomu tej płyty.

Valente Intavolatura De Cimbalo to ponad 70 minut przebywania z muzyką, do której chce się wracać wielokrotnie. Książeczka, choć niewielkich rozmiarów, została również przygotowana bardzo starannie. Gorąco polecam zainteresowanie się zarówno albumem, jak też (a może przede wszystkim) artystą, który w naszym kraju, z niewiadomych powodów, nadal pozostaje mało znany, choć w Europie Zachodniej od wielu lat jest bardzo ceniony.





1 CD,  Brillant Classics 2018, 95326
Valente Intavolatura De Cimbalo.  Fabio Antonio Falcone (klawesyn),  Ensemble L’Amorosa Caccia













Fot. z Archiwum Artysty

Popularne posty