Na skrzyżowaniu kultur
Już
trzeci raz podczas 54. Wratislavii Cantans wystąpił męski zespół wokalny
wykonujący
muzykę religijną średniowiecza. Po Hymnach Kościoła koptyjskiego
(Coptic Orthodox Church Choir of Sacred Music, 06.09), śpiewach ze Świętej Góry
Athos (Greek Byzantine Choir, 08.09), zabrzmiał Ensemble Organum pod dyrekcją
Marcela Pérèsa (10.09). W kolegiacie Świętego Krzyża i św. Bartłomieja
usłyszeliśmy zjawiskowo wykonany chorał mozarabski oraz śpiewy Samaa.
Śpiewy
chorału mozarabskiego prezentowane na wczorajszym koncercie powstały w podobnym
czasie, co repertuar wykonywany przez bractwa sufickie (śpiew Samaa), od XIV
wieku działające w Maroku i w Andaluzji.
Muzułmańska Samaa oraz chorał mozarabski, których posłuchaliśmy, zawierały to
samo przesłanie. Można by je wyrazić następująco: człowiek pragnie spotkać
Boga, który jest miłością. Każdy prawdziwie wierzący tęskni za ujrzeniem
Stwórcy. Życie ziemskie jest zatem oczekiwaniem w nadziei na życie wieczne, u
boku Wszechmogącego.
Marcel
Pérès dwadzieścia lat temu uczestnicząc w projekcie „1999. Czas Maroka”
postanowił udowodnić, że istnieje coś takiego jak „kody genetyczne duchowości”.
Ludzie są bowiem, niezależnie od wyznania, przede wszystkim ludźmi. Zatem ich
pragnienia duchowe mogą być bardzo podobne. A muzycznym symbolem tego duchowego
podobieństwa pomiędzy wyznawcami obu powyższych religii są np.: te same skale,
podobny rodzaj melizmatów, formuł kadencyjnych czy rytmiki.
Koncert
Śródziemnomorska mozaika. Chorał
mozarabski był dialogiem. Nie tylko rozumianym dosłownie – jako wymiana
myśli muzycznych pomiędzy solistą i pozostałymi członkami zespołu, bądź między
jedną połową grupy a drugą. Był to dialog religijny, ekumeniczny, ale też
kulturowy i ogólnoludzki. Przemieszane ze sobą śpiewy dwóch wyznań, realizowane
raz solo, innym razem antyfonalnie lub responsorialnie, po łacinie, grecku i
arabsku, rodziły nadzieję na to, że kiedyś zapanuje pokój, bo przecież wszyscy
wierzący mają ten sam, jeden główny cel – doświadczyć spotkania z Bogiem.
Ensemble
Organum zaskoczył mnie różnorodną emisją wokalistów. Grupa ta nie miała tak
wyrównanego brzmienia jak Coptic Orthodox Church Choir of Sacred Music i Greek
Byzantine Choir. Każdy ze śpiewaków wnosił do zespołu bogactwo swojego głosu.
Nie przeszkadzało to jednak w wykreowaniu wspaniałej, wspólnej koncepcji
brzmieniowej. I tak jak kościół składa się z różnych członków, a razem tworzą
jedność, tak stało się z zespołem Pérèsa. Grupa uzyskiwała w trakcie koncertu
coraz większą doskonałość artystyczną, ale przede wszystkim dzięki
różnorodności wykonawców oraz utworów.
Kierownik Ensemble Organum zaprezentował się również jako znakomity solista.
Frazy, które stwarzał, były pełne pokory i rozmodlenia, łagodne, choć nasycone
wielką ilością trudnych technicznie melizmatów. Artysta prawie wcale nie używał
dłoni w dyrygowaniu. Bardziej swoim oddechem i dynamiką całego ciała wskazywał śpiewakom
wejścia czy artykulację.
Zjawiskowe
było dla mnie Kam laka mine ni’matine
alaya, wykonane przez Ahmeda Sahera, dysponującego nieziemsko długim
oddechem, wyróżniającego się z zespołu w każdym utworze jasną, wręcz
świetlistą
barwą głosu. Wokalista zaskakiwał wielką skalą i łatwością w koloraturach. W
jego interpretacjach czuć było żar wiary i siłę modlitwy, niezależnie od tego,
czy wykonywał śpiewy muzułmańskie, czy chrześcijańskie. Również późniejsze Alleluia było niesamowite. Proste,
jednogłosowe tropy realizowane w języku greckim, przedzielały bardzo ozdobne zaśpiewy,
w których na pierwszym planie znów znalazł się „gorący” głos Ahmeda Sahera. Zupełnie
inna była propozycja solowa Pérèsa w recytatywie do kolejnego chóralnego Alleluia. Czułam tu pokorę, ale również
mistycyzm. Piękne były trzy śpiewy wieńczące koncert. Solowe Zidni bi faradi al houbi mówiące o
miłości do Boga tak wielkiej, że pragnącej szybkiego zjednoczenia z Najwyższym,
chóralne, procesyjne w charakterze In
memoria eterna eris justus i wzruszające w swoim przesłaniu Homo al jiba’lo: „Jak góry, które się zderzają, pytaj, co się
dzieje, kiedy niewierni spotykają tych, którzy są poddani Bogu. O, mój Panie,
na moje wezwanie odpowiadasz mi mimo moich kłopotów. Bez względu na to, co się
stanie, chronisz mnie. Jak mogę cię zapomnieć, O! Ty, który nigdy mnie nie
zapominasz.”
Tłumaczenie tekstu Homo al jiba’lo na język polski: Anna
Marks (cytat z książki programowej 54. Międzynarodowego Festiwalu Wratislavia
Cantans im. Andrzeja Markowskiego, s. 105)
Fot. Joanna
Stoga/Archiwum NFM