Weekend w NFM



W piątek (04.10) Szymanowski, Schumann, Lutosławski - inauguracja sezonu symfonicznego we Wrocławiu. W sobotę (05.10) improwizacje i utwory w wykonaniu Tria Abozekrys (oud, saz i perkusja). W niedzielę (06.10) muzyka klasyków wiedeńskich w interpretacji Reguli Mühlemann i Wrocławskiej Orkiestry Barokowej pod dyrekcją Jarosława Thiela.

 

Ekspresyjna inauguracja sezonu symfonicznego


Młodzieńcza Uwertura koncertowa E-dur op. 12 Karola Szymanowskiego, utrzymana w duchu symfoniki niemieckiej (głównie Richarda Straussa), pod batutą Giancarla Guerrero była niezwykle barwna. Dyrygent podkreślił wszystkie pomysły jej autora, eksponując również te miejsca,
które zapowiadały już drugi, „impresjonistyczny” okres twórczości Szymanowskiego. Zwróciłam uwagę na pięknie wyeksponowane sola altówki, arpeggia harfy, głęboki ton wiolonczel. Efektownie zaprezentowały się również instrumenty dęte blaszane. „Słowiański” ekspresjonizm doszedł do głosu m.in. w wysokich rejestrach skrzypiec, przywodząc na myśl choćby późniejszą III Syfmonię Pieśń o nocy. Wolałabym jednak nieco więcej żaru właśnie w skrzypcach, które, choć bezbłędne, nie osiągnęły w Uwerturze pełni blasku.

Kolejnym punktem programu był Koncert fortepianowy a-moll op. 54 Roberta Schumanna. Ten jeden z najsłynniejszych twórców epoki romantyzmu marzył o byciu pianistą. Jednak los często pisze swoje własne scenariusze. Zamiast kariery instrumentalnej Schumann zajął się krytyką muzyczną, a przede wszystkim kompozycją. Wybitną pianistką była zaś jego żona – Klara Wieck.

Koncert fortepianowy Schumanna należy do najciekawszych dzieł tego gatunku.  Jest nowatorski i nawiązuje w swojej konstrukcji do popularnej w XIX wieku najintymniejszej formy wypowiedzi artystycznej – miniatury instrumentalnej. Schumann był mistrzem miniatur. Dość wymienić takie jego cykle, jak Karnawał op. 9, czy Kreisleriana, by uzmysłowić sobie rolę tego niemieckiego artysty w zakresie rozwijania faktury fortepianowej, ale również docenić jego inwencję melodyczną. Z pewnością wiele z pomysłów kompozytor intuicyjnie zaczerpnął ze swoich  pieśni, w których okazał się spadkobiercą genialnego Schuberta.

Pianista Barry Douglas to prawdziwy „malarz muzyczny”. Wydobywał dźwięki, każdorazowo dopieszczając je i kształtując, od pierwszych ich sekund, aż po koniec wybrzmiewania. W części pierwszej poprowadził temat pierwszy powściągliwie, wypracowując każdy dźwięk. Interesujące było solo klarnetu i dialogi fortepianu z obojem. Po raz kolejny znakomicie zaprezentowała się sekcja
instrumentów dętych blaszanych. Pochwalić też należy również unisono fortepianu z fletem. W przetworzeniu pianista bawił się czasem, zaś w kadencji (o charakterze przetworzeniowym) wydobył na pierwszy plan polifonię i subtelność dźwięku. W części drugiej uwagę zwróciły dialogi skrzypiec z fortepianem oraz świetnie brzmiące instrumenty dęte drewniane. Orkiestra wraz z solistą fantastycznie przeszła do finału, który zabrzmiał prawie jak w stylu brillant. „Perliste” przebiegi z partii fortepianu wsparły instrumenty blaszane oraz obój i klarnet.

Ukoronowaniem wieczoru okazał się Koncert na orkiestrę Witolda Lutosławskiego. Od samego początku słychać było, że to utwór popisowy NFM Filharmonii Wrocławskiej. Był przez filharmoników grany wielokrotnie, stąd nie dziwiła swoboda i śmiałość. Guerrero poprowadził orkiestrę pewną ręką, wydobywając z poszczególnych instrumentów „smaczki”, jakie zastosował kompozytor (solo skrzypiec, melodie grane na flecie piccolo, fragmenty „dobarwione” czelestą, harfą, fortepianem, fletem, klarnetem czy obojem). Pierwsza część była pełna kontrastów – od drapieżności w instrumentach smyczkowych i dętych po jej subtelne zakończenie. Środkowa zaskakiwała swoim kolorytem (korespondencje motywiczne między instrumentami smyczkowymi i dętymi drewnianymi, glissanda klarnetu i harf, solo trąbek, interwencje klarnetu basowego oraz werbel i kocioł). Zjawiskowo i subtelnie rozpoczęła się część trzecia, która stopniowo doprowadziła do wielkiej kulminacji. Końcowe fragmenty były popisem instrumentów dętych drewnianych, blaszanych i skrzypiec.

Należy zauważyć, że NFM Filharmonia Wrocławska, która w tym sezonie artystycznym będzie świętować okrągły jubileusz 75-lecia istnienia (została założona w roku 1945) brzmi pod ręką swojego dyrektora coraz lepiej i gra coraz pewniej.



Egipski jazz



Sobotni wieczór wypełniły dźwięki kompozycji opartych na egzotycznych skalach, popularnych w krajach arabskich. Zagrało Trio Abozekrys w składzie: Abdallah Abozekry – saz, Nicolas Thé – perkusja i Mohamed Abozekry -  oud. Bracia, będący wirtuozami arabskich lutni, wraz z kolegą perkusistą zaprezentowali utwory z ich najnowszej płyty Don’t replace me by a machine. Nie zabrakło wśród nich nastrojowych improwizacji, których wspólną cechą była prędzej czy później dochodząca do głosu wirtuozeria.

Po sobotnim koncercie myślę, że każdy Europejczyk interesujący się lutnią i chcący na niej grać, powinien zapoznać się również z bogatym światem lutni arabskiej i tamtejszymi improwizacjami, w które obfitował sobotni wieczór. Artyści połączyli skale używane w Egipcie z jazzem i innymi gałęziami muzyki rozrywkowej. Na koniec wieczoru zaproponowali na bis krótkie, ale bardzo bogate Jam Session.


























Klasyczny wieczór


            
W niedzielę z wielkim zainteresowaniem wybrałam się na koncert Wrocławskiej Orkiestry Barokowej. Wspaniale, że Wrocław doczekał się orkiestry specjalizującej się (i to w kompetentny sposób) w wykonywaniu muzyki XVII i XVIII wieku. Tym razem zespół pracujący pod kierunkiem
Jarosława Thiela zaproponował publiczności spotkanie z twórczością genialnych klasyków wiedeńskich – Haydna i Mozarta. Zabrzmiały dwie wielkie symfonie – Es-dur nr 99 Haydna (należąca do grupy słynnych Symfonii Londyńskich) oraz również Es-dur KV 543, jedna z trzech ostatnich symfonii Mozarta. Najbardziej podobała mi się II część symfonii Haydna oraz finał z symfonii Mozarta.

Gwiazdą wieczoru była niezwykle utalentowana sopranistka Regula Mühlemann. Jej głos był jak jedwab – selektywny w koloraturach, a jednocześnie przekonujący w momentach dramatycznych. W interpretacjach utworów Mozarta (recytatyw i arie z wczesnych oper Mozarta oraz  motet Exultate, jubilate) artystce pomogło
skoncentrowanie się na tekście i zrozumienie go. Młoda śpiewaczka wywołała entuzjazm całej pełnej sali. Dyrygent bardzo umiejętnie zadbał o stylowe towarzyszenie zespołu, w którym na szczególną pochwałę zasłużył skrzypek Zbigniew Pilch, wykonujący subtelnie i nastrojowo solową partię w arii L’amerò, sarò costante.




Fot. z inauguracji sezonu symfonicznego: Sławek Przerwa/Archiwum NFM

Fot. z koncertu Tria Abozekrys: Joanna Stoga/Archiwum NFM

Fot. z koncertu Wrocławskiej Orkiestry Barokowej: Sławek Przerwa/Archiwum NFM

Popularne posty