Muzyczny blask Króla Słońce

 

Zakończona przed tygodniem w Narodowym Forum Muzyki „Akademia Francuska” (28 lutego-3 marca) okazała się dużym sukcesem i potwierdziła wielki sens i pożytek płynący z tego typu projektów.

 

Tegoroczna Akademia Muzyki Dawnej poświęcona została w całości barokowej muzyce francuskiej, która swoje lata chwały przeżywała zwłaszcza za czasów Króla Słońce – Ludwika XIV (rządził Francją w latach 1643-1715). Polska publiczność żywo interesuje się muzyką dawną, ale chyba najbardziej włoską (z Monteverdim i Vivaldim na czele), na pewno niemiecką (Bach, Händel, Schütz, Telemann), z późniejszej oczywiście austriacką (obaj Haydnowie, zawsze mile widziany Mozart), polską (na przykład znakomici Mielczewski i Gorczycki), w stronę Francji natomiast spoglądamy i nadstawiamy ucha już chyba nie tak często. Sam miałem przyjemność w życiu spotkać osobiście tylko dwóch Słuchaczy, których mógłbym z czystym sumieniem nazwać wielkimi, wtajemniczonymi i zagorzałymi wielbicielami barokowej muzyki francuskiej. To trochę mało. Tymczasem dawna muzyka francuska to dziedzina przebogata i niezwykle wyrafinowana, oferująca publiczności wiele jedynych w swoim rodzaju przeżyć i wzruszeń. W tamtej epoce narodowy styl francuski był jednym z trzech najsilniejszych w Europie obok włoskiego i niemieckiego. Dlatego już sam pomysł zorganizowania Akademii Francuskiej (dyrektor generalny Andrzej Kosendiak i dyrektor artystyczny Jarosław Thiel) zasługuje na wielkie brawa. Tym bardziej, że cały projekt wymyślony został i przeprowadzony z doskonałym skutkiem.


Akademię rozpoczął Bernard Foccroulle 28 lutego swoim recitalem organowym zatytułowanym „Bach versus French Masters”. Koncert miał miejsce w bazylice mniejszej pod wezwaniem św. Elżbiety, gdzie przed kilkudziesięciu laty w pożarze spłonęły bezcenne barokowe organy Michaela Englera Młodszego. Szczęśliwie od ponad dwóch lat wrocławianie mogą cieszyć się zrekonstruowanym instrumentem, wiernie opartym na oryginale Englera. Na nim właśnie zagrał Bernard Foccroulle, pierwsza gwiazda festiwalu-belgijski organista, kompozytor, m. in. były dyrektor brukselskiej opery La Monnaie. Jako organista dokonał m. in. nagrania kompletu dzieł organowych Johanna Sebastiana Bacha.

 

W programie swojego recitalu Foccroulle zestawił szereg utworów kompozytorów francuskich z wybranymi kompozycjami Bacha. Wiadomo, że Bach chętnie studiował francuskich i włoskich mistrzów, by uczyć się od nich i udoskonalić własną sztukę. Dialogowali więc ze sobą Bach i Georg Muffat (francuskiego pochodzenia), Nicolas de Grigny, François Couperin i Louis Marchand. Słuchało się tego barokowego dialogu znakomicie, organista skupił się na bardzo klarownym oddaniu struktury poszczególnych utworów, zadbał o odpowiednią registrację, ukazując plastycznie fakturę dzieł, różnicując style. Jedyną niedogodnością dla słuchacza był fakt kolidowania w czasie dwóch koncertów: recitalu organowego i zaledwie o godzinę późniejszego koncertu w Narodowym Forum Muzyki (będącego wydarzeniem towarzyszącym). Trzeba się było spieszyć i skrócić sobie niestety organowy recital, aby zdążyć do wypełnionej po brzegi głównej sali NFM.

 

Kto był przyczyną zapełnienia sali przez około tysiąc osiemset osób w późny wieczór w środku tygodnia? Był to oczywiście Jakub Józef Orliński, znany polski kontratenor, mający po raz pierwszy wystąpić w NFM. Czuło się atmosferę wydarzenia i oczekiwania na jego koncert. Jakub Józef Orliński to artysta o bardzo wyrazistym wizerunku medialnym, można rzec: stworzony do podbijania publiczności. Bez wątpienia utalentowany, obdarzony głosem o ładnej barwie i świetną prezencją, a przy tym znany również jako b-boy. Barokowy śpiew i breakdance to elektryzująca mieszanka, nic więc dziwnego, że przystojny kontratenor nie narzeka na brak zainteresowania, a nawet umiejętnie je podsyca, zapewne z pomocą specjalistów od tworzenia wizerunku i kierowania karierą. Tak działa dzisiejszy marketing artystyczny, śpiewak potrafił skutecznie to wykorzystać i zaistnieć na światowym rynku.


Orlińskiemu towarzyszyła grecka sopranistka Aphrodite Patoulidou oraz zespół Il Giardino d’Amore pod kierunkiem Stefana Plewniaka. Koncert miał tytuł Amor Sacro/Amor Profano. W pierwszej, religijnej części programu zabrzmiało słynne Stabat Mater Pergolesiego. Interpretacja tego arcydzieła pozostawiała niestety wiele do życzenia. Śpiewacy jakoś nie umieli się w utworze odnaleźć, ich głosy brzmiały zbyt delikatnie i z trudem przebijały się przez zespół instrumentalny. Stefan Plewniak zaproponował interpretację w bardzo żywym tempie i właściwie to zespół stwarzał dramaturgię. Na szczęście druga, operowa część programu „Amor Profano” ukazała wokalistów w lepszym świetle. W ariach operowych wypadli znacznie korzystniej, ich głosy nabrały swobody, blasku i wyrazistości. Szczególnie sopranistka zachwyciła wstrząsającą dramaturgią interpretacji (niesamowity Vivaldi!). Kontratenor natomiast wciąż w moim odbiorze pozostawiał znaczny niedosyt, mimo sprawności głosu, dobrej intonacji i doświadczenia scenicznego jego interpretacja była dość powierzchowna, pozostawiała obojętnym. Zdecydowanie wolałbym większą wyrazistość wokalną niż przechadzanie się po estradzie, nawet kładzenie się na niej czy podskakiwanie. Duże wrażenie pozostawiła natomiast efektowna gra Il Giardino d’Amore i pełne temperamentu wiolinistyczne popisy Stefana Plewniaka.



Następnego dnia (29 lutego) w Sali Czerwonej NFM publiczność mogła zapoznać się z efektami warsztatów muzycznych, jakie ze studentami z Polski i z zagranicy poprowadził znakomity Skip Sempé i wybrani instrumentaliści z zespołu Capriccio Stravagante. Założyciel tego zespołu Skip Sempé, pochodzący ze Stanów Zjednoczonych klawesynista i dyrygent, był główną postacią tegorocznej Akademii. Jest wybitnym znawcą barokowej muzyki francuskiej. Grę na klawesynie studiował u samego Gustava Leonhardta w Amsterdamie. Trudno o lepszy wybór mistrza na tegoroczne warsztaty. W ich efekcie powstała Studencka Orkiestra Festiwalowa. Nie tylko słuchałem, ale również patrzyłem na twarze młodych muzyków podczas ich występu: promienieli uśmiechami radości, satysfakcji i zaangażowania. Niektórzy-jak klawesyniści-wymieniali się pomiędzy poszczególnymi utworami, towarzyszyła im grupa doświadczonych instrumentalistów Capriccio Stravagante. W zasadzie zapominało się, że słuchamy uczestników studenckich kursów, brzmienie orkiestry było piękne, pełne, soczyste, zróżnicowane w zależności od stylu prezentowanej muzyki. Nad wszystkim czuwał dyskretny i precyzyjny Skip Sempé w roli dyrygenta. Zagrane zostały utwory takich kompozytorów, jak Jean-Baptiste Lully, Henry Purcell, Marin Marais, François Couperin i André Campra. Organizowanie tego typu mistrzowskich warsztatów jest bez wątpienia jednym z najcenniejszych aspektów Akademii Muzyki Dawnej NFM. Prosty i trafny pomysł, odpowiedni dobór mentorów spowodowały, że liczne grono młodych muzyków poniesie z Wrocławia w świat fascynację francuskim barokiem.

 

Sobota 2 marca rozpoczęła się przypomnieniem sławnego filmu „Wszystkie poranki świata”. Ten wyjątkowo piękny, ale też dramatyczny obraz ma swoją muzyczną bohaterkę, którą jest viola da gamba. Projekcja korespondowała z wieczornym koncertem zespołu Les Basses Réunies, którym kieruje wspaniały wiolonczelista barokowy Bruno Cocset. Był to bez wątpienia szczytowy punkt artystyczny „Akademii Francuskiej”, jeden z takich koncertów, które pamięta się nawet po wielu latach. Wszyscy instrumentaliści zespołu złożyli się na fenomenalny efekt: wiolonczeliści Bruno Cocset i Emmanuel Jacques, kontrabasista Richard Myron i klawesynista Bertrand Cuiller. Muzycy zaproponowali monograficzny i ogromny program, obejmujący sonaty Jeana-Baptiste’a Barrière’a, nieco zapomnianego kompozytora i wirtuoza barokowej wiolonczeli.


Słuchacze podziwiali doskonałą współpracę i wyrafinowaną muzykalność całego zespołu Les Basses Réunies. Najbardziej jednak zachwycał Bruno Cocset. Nigdy nie obserwowałem na żywo takiej wirtuozerii, takiego opanowania instrumentu (a właściwie instrumentów, bo grał na różnych, na każdym rewelacyjnie). Każdy dźwięk był dopracowany, nieziemsko piękny, śpiewny i nasycony. Można by słuchać wiolonczeli w ręku takiego mistrza po prostu bez końca. Wszystkie najtrudniejsze wirtuozowskie pasaże Cocset pokonywał pewnie i bez wysiłku, fascynujące było śledzenie pracy jego lewej ręki, wędrującej niemal drapieżnie albo delikatnie po gryfie wiolonczeli. Owacjom publiczności nie było końca.

 


Finał „Akademii Francuskiej” nastąpił 3 marca, w sali głównej NFM. Ponownie w roli dyrygenta wystąpił Skip Sempé, który zaprezentował rekonstrukcję oprawy muzycznej nabożeństwa żałobnego po śmierci Jeana-Philippe’a Rameau, jednego z największych mistrzów francuskiego baroku. Nabożeństwo odbyło się w roku 1764, a na tę okoliczność przygotowano nowe opracowanie Requiem Jeana Gilles’a (1668-1705). Właśnie tę wersję dzieła z roku 1764 usłyszeliśmy we Wrocławiu. Requiem było wówczas przeplatane wstawkami muzyki innych autorów, głównie Rameau. Dzieło okazało się niezwykle interesujące, pełne fragmentów o przejmującej ekspresji.

W tym finałowym koncercie, zatytułowanym „La tombe de Rameau”, wystąpiły zespoły wrocławskie oraz międzynarodowe grono solistów. Bardzo dobrze zaprezentowały się Wrocławska Orkiestra Barokowa i Chór NFM, z pewnością oba zespoły znacznie wzbogaciły swoje doświadczenie poprzez pracę pod kierunkiem Skipa Sempègo (będzie to procentować w przyszłości). Na szczególne wyróżnienie zasłużyli śpiewacy soliści: sopranistka Judith van Wanroij, kontratenor Vojtěch Semerád, tenor Davy Cornillot oraz baryton Marc Mauillon. Wspaniałą interpretacją i zjawiskowym pięknem głosów popisali się zwłaszcza francuski baryton i czeski kontratenor.

 

Warto na koniec zauważyć, że swój udział w wielkim sukcesie „Akademii Francuskiej” mają również twórcy bardzo pięknie i elegancko wydanej książki programowej, zarówno autorzy tekstów Krzysztof Komarnicki i Bartłomiej Gembicki, jak też redaktorki Marta Niedźwiecka i Izabela Kłys. Książka pozostaniem cennym świadectwem tych kilku wspaniałych dni.

Artur Bielecki, gościnnie na blogu „Krytyka Niezależna”

Fot. Joanna Stoga, Sławek Przerwa / z Archiwum NFM




 

Popularne posty