Lutniowy Raj

 

W piątkowy wieczór (05.09), w ramach koncertów 60. edycji Międzynarodowego Festiwalu Wratislavia Cantans im. Andrzeja Markowskiego, Théotime Langlois de Swarte (skrzypce) i Thomas Dunford (lutnia) dwukrotnie zaprezentowali przed słuchaczami niezwykły program. Znalazły się w nim przede wszystkim dzieła kompozytorów angielskich, ale również włoskich, głównie tych związanych z Wielką Brytanią.



W Salonie romantycznym Muzeum Pana Tadeusza zabrzmiały utwory takich twórców, jak: John II Eccles, Daniel Purcell, Nicola Matteis I, Nicola Matteis II, Joan Ambrosio Dalza, Henry Purcell i Henry III Eccles. Przedzielały je krótkie i nastrojowe improwizacje lutniowe, różnorodne w charakterze. Usłyszałam w nich m.in. toccatowe aluzje do dzieł Kapsbergera, ale również żartobliwie użyty kilkukrotnie cytat z Dla Elizy Beethovena.
Ktoś mógłby w tym momencie zapytać: „Cóż ten program miał wspólnego z tegoroczną tematyką festiwalową, która miała oscylować wokół szeroko pojętego Raju (?)?”
Odpowiem krótko – czyż miłość, zwłaszcza odwzajemniona nie jest Rajem na ziemi? Czy nieszczęśliwa miłość, bądź utrata uczuć ukochanej osoby nie bywa Rajem utraconym, a niekiedy nawet piekłem?

To właśnie nieszczęśliwa miłość zainspirowała Johna Fletchera do stworzenia tragikomedii The Mad Lover. Sztuka ta została muzycznie opracowana przez kompozytora Johna Ecclesa. I to ona stanowi część albumu nagranego przez Théotime’a Langlois de Swarte’a oraz Thomasa Dunforda (The Mad Lover, Harmonia Mundi, 2020 rok), którego program został przedstawiony w piątek na Wratislavii.
Był to niezwykły wieczór, zarówno gdy chodzi o ciekawy i angażujący emocjonalnie repertuar, jak i z uwagi na możliwość obserwacji wspaniałej współpracy obu artystów. Rzadko się zdarza, by muzycy grając prawie cały czas spoglądali na siebie, szukali w scenicznym partnerze wzajemnej inspiracji, rozumieli się bez słów i tworzyli tak zgrany tandem, jak duo de Swarte – Dunford. Skrzypce i lutnia, a właściwie jej barokowa basowa odmiana – teorba, tak różne w brzmieniu i w wyrazie, tutaj współgrały, niczym jeden organizm. Namiętność zaprezentowana w arii z Suity do sztuki The Mad Lover Johna Ecclesa, melancholia z Sarabandy amorosy, żar i szaleństwo La Folii Nicoli Matteisa oraz ludyczność słynnej Calaty Dalzy na długo pozostaną w mojej pamięci.

Koncert ten uświadomił mi również, jak ważny jest nie tylko dobry kontakt ze sobą artystów na scenie, ale również wymiana wspólnych przeżyć między muzykami a publicznością. Skrzypek i lutnista wielokrotnie nawiązywali dialog ze słuchaczami. Wyjaśniali im niektóre formy muzyczne, żartowali, mimo kontuzji palca lutnisty i pękniętych dwóch strun, w jednej chwili dodawali inne utwory do programu, by możliwe było szybkie zaradzenie nieprzewidzianym okolicznościom. Dla wielu atrakcją stała się możliwość czynnego uczestniczenia w występie – w postaci wokalnej realizacji bourdonów, do której kilkukrotnie muzycy zaprosili słuchaczy. Szczególnie spodobało mi się nawiązywanie przez lutnistę kontaktu wzrokowego z publicznością. W ten sposób nie byliśmy tylko obserwatorami, ale prawdziwymi uczestnikami zdarzeń. Ogromna sprawność i swoboda techniczna wykonawców spowodowały, że był to iście wirtuozowski występ, ale co istotne, nie pozbawiony jakże ważnej dla tego repertuaru ekspresji.








Fot. Julien Benhamou (fot. nr 1) i Sławek Przerwa / Z Archiwum Organizatora




Popularne posty